Kilka miesięcy temu rozeszła się po Chojnicach wieść o tym, że podczas obchodów Dni Chojnic 2011 zagra dla chojniczan Maciej Maleńczuk. Za darmo. To znaczy bez biletów. Koszt jego występu pokryć miał urząd miasta z miejskiego budżetu. Jak dla mnie rewelacja, lubię twórczość Maleńczuka i nie budzi we mnie sprzeciwu fakt, że publiczna kasa idzie na organizację występu, który będzie dostępny dla każdego, czyli będzie darmowy.

Inaczej myśli o publicznej kasie radny miejski Krzysztof Haliżak. Podczas marcowej sesji Rady Miejskiej zgłosił on obiekcje co do sposobu finansowania koncertu Maleńczuka. Sprzeciwił się finansowaniu imprezy z pieniędzy miejskich. Argumentował swój punkt widzenia tym, że nie każdy ma ochotę, by jego podatki przeznaczane były na tego typu wydarzenia. Podczas swej mowy poparł się cytatem z burmistrza Arseniusza Finstera, który na sesji budżetowej w grudniu 2010  mówił: Sprzedajemy majątek, to nie po to, żeby zaprosić tutaj Dodę na Rynek, żeby ona zaśpiewała przez godzinę i zapłacimy 100.000 zł, tylko po to, żeby zbudować kolejną ulicę, czy kolejny obiekt.

Wywołany wystąpieniem Haliżaka do tablicy, burmistrz Finster zadeklarował, że znajdzie sponsorów na występ Maleńczuka. No i znalazł! Na koncert zrzucą się spółki miejskie! Zakład Wodociągów, Zakład Gospodarki Mieszkaniowej oraz Zakład Zagospodarowania Odpadów (spółka w której Miasto Chojnice ma swoje udziały). Nieźle ubawiłem się tą całą misterną kombinacją. Dosyć, że Ratusz nie wsparł dotacją w kwocie np. 10.000 zł Parku Wodnego (także spółka miejska), by ten mógł w kwocie np. 10.000 zł także dołożyć się do koncertu jako jeden z hojnych ofiarodawców. Prezes Paluch mógłby pochwalić się kolejną udaną imprezą, a burmistrz Finster mógłby pochwalić się, że ma czterech, a nie tylko trzech sponsorów.