Dziś rano obudził mnie straszny rumor. Wyskoczyłam z łóżka i spojrzałam na okno, prosto w oczy dużego warana, który wdrapał się po ścianie domku letniskowego i miał właśnie zamiar wskoczyćprzez okno do naszego pokoju. Chwyciłam szybko za aparat i zdążyłam strzelićkilka fotek zanim waran zdecydował się na szybki odwrót.
Jesteśmy na Perhentian Islands. Dwie małe, śliczne wyspy na północno-wschodnimwybrzeżu Malezji. Perhentians są pod ochroną i wchodzą w skład rezerwatu morskiego. Rezerwat powstałgłównie po to, żeby chronic dziewiczą rafę koralową wraz z całą zamieszkującą ją fauną. Na faunę składają się między innymi rekiny i żółwie, którewybrały sobie tutejsze piaszczyste plaże na życiowy start dla swojego potomstwa.
Krystalicznie czysta woda, morskie orły, kolibry, różnokolorowe ryby, rekiny, morskie żółwie i wielkie warany.. Tutejsze warany nie są co prawda tak duże jak te z Komodo, ale mogą dorastać do i tak znamienitych 3 metrów. Największy, któregoudało nam się zobaczyć miał “tylko” około 2 metrow ale dla nas wyglądał I tak bardzo imponująco. Zauważyliśmy go przez przypadek, gdy wygrzewał sie na skałachobok naszej dzikiej plaży, zupełnie zlewał się z otoczeniem.Patrzył na nas przez jakiś czas a następniewskoczył do wody i odpłynąłdo innej zatoki. Warany różnią się od jaszczurek nie tylko wielkością, ale również i niezwykłąinteligencją.Potrafiąodróżnić swojego opiekuna od innych ludzi i ponoć potrafią nawet wykonać proste polecenia. Są świetnymi pływakami i wspinają się na drzewa! Szczególnie młode warany często chowają się na drzewach przed ich starszymi i dużo większymi kolegami.
Wracającktóregos wieczoru z kolacji podczas (prawie że)pełniksiężycazobaczyliśmy na jego tle ogromne nietoperze. To były nietoperze owocowe, albo jak je tu nazywająlatające lisy. To największe nietoperze na świecie, któreżywią sięgłównie owocami i - przynajmniej dla mnie -wyglądają nie jak lisy, ale małe pieski. Niestety niektóre podgatunkizagrożone sąwyginięciem, głównie przez ludzi, którzy zabijają je nie tylko dla mięsa ale i dla sportu. Zostaliśmy przy naszym obsypanym nietoperzami drzewie mangowym przez jakis czas starając się zrobić im chociaż jedną fotkę w locie.. strasznie ciężkie zadanie.
Na wyspach poznaliśmy kilka niesamowitych osób ale jedna szczególnie zapadła mi w pamięć, profesor z Portugalii, który wybrał się z nami na snorkeling dookoła wysp. Mieliśmy coprawda ze sobą lokalnego przewodnika, ale to profesor Paolo wypatrzył dwa duże zielone żółwie i rekiny rafowe. Pływanie z nim to była prawdziwa przygoda, gdy nurkował żeby pokazać nam następny okaz niesamowitej i jedynej w swoim rodzaju małży czy chowającej się przed nami ryby. Okazało się że Paolo pracuje dla rządu i jest specjalistą od nielegalnego przemytu zagrożonych gatunków zwierząt, głównie morskich i związanych właśnie z rafą koralową. Zatrzymał się na Perhentians w drodze pomiędzy międzynarodowymi konferencjami z tym związanymi. Byłam zszokowana słysząc od niego, że zagrożone wyginięciem zwierzęta, zaraz po narkotykach i broni, zajmują trzecie miejsce na liście nielegalnego przemytu na świecie! Mimo tak ogromnej skali tego problemu, państwa wciąż zbyt mało wagi do niego przywiązują i zbyt mało ze sobą współpracują. Przegadaliśmy całą noc, słuchając jego trudnych do uwierzenia opowieści o tym do jakich sposobów ludzie uciekają się żeby przemycić wykradzione z gniazd jaja ptaków (jajka łatwiej przemycić niż same ptaki, są całe mafie specjalizujące się w przemycie jaj i ich wylęganiu), skóry czy same żywe zwierzęta. Powiedział nam, że jednym z najgorszych pod tym względem krajów, gdzie mafia skorumpowała rząd i bardzo ciężko jest cokolwiek zmienić, jest właśnie Indonezja, do której w niedługim czasie się wybieraliśmy.
Paolo był na Perhentians 10 lat temu i opowiedział nam o tym jak bardzo sie od tego czasu zmieniły. Jak sam powiedział wyspy, jako ostoja tutejszych waranów, morskich ptaków i wciąż wspaniałej rafy koralowej są wciążpięknym i dzikim zakątkiem ale mimo tego, że ograniczona, turystyka wydaje sie rozwijać tu coraz bardziej. Miejmy nadziejęże nie przekroczy ona jednak granicy w której wyspy staną się - tak jak stało się to w sąsiedniej Tajlandii - jednym z wielu zaśmieconych turystycznych azyli i że mieszkańcybędą bardziej chronić niż wykorzystywać tutejszą wciąż bogatą i pełną dzikiego życia przyrodę.